Kuchnia polsko-czeskiego pogranicza

Smaki polsko-czeskiego pogranicza to kulinarna mozaika łącząca tradycyjne receptury i nowatorskie pomysły. Gastronomiczny kunszt nie zależy od pochodzenia i miejsca zamieszkania, ale był i jest przywilejem ludzi szczęśliwych i odważnych, których inspiruje kuchenna wyobraźnia, a przygotowaniom potraw i napitków oddają serce. A zatem poznajmy się przy polskich i czeskich stołach.

Łużyce na talerzu

Joanna i Grzegorz Kusiowie w nieprzypadkowym miejscu, bo w Radomierzycach na polsko-czesko-niemieckim trójstyku, w starym gospodarstwie rodzinnym, założyli restaurację. I karmią tu tradycyjnie, jak to na Łużycach bywało. – Prosta, skromna, ale jednocześnie pyszna kuchnia, wyborne wino z tutejszych winorośli i wędzonki. – Czego chcieć więcej? W dodatku wszystko, czego można tutaj spróbować, pochodzi właśnie z tego rejonu. Bo nawet winnice na dolnośląskich terenach to nic nowego.

W serbołużyckiej chacie jedzenie śledzia wyglądało w ten sposób, że wieszało się go pod powałą i on sobie wisiał, oczywiście wydzielał zapach odpowiedni, gotowało się ziemniaki i śmietanę podawało się do tego i osoby, które nie pracują, mogły tylko podejść – dzieci i kobiety- i ziemniakiem potrzeć o tego śledzia, oczywiście jak dosięgnęły, żeby poczuć zapach i smak – mówi Joanna Iżycka-Kuś.

Morawskie keksy

Morawskie tradycje kulinarne i kunszt cukierniczy przekazywany z pokolenia na pokolenie – to tylko namiastka tego, czym zajmuje się Koło Gospodyń Wiejskich z Borucina. - Na pograniczu Śląska i Moraw słyniemy z kruchych ciasteczek, z takiego misternego rękodzieła, które my nazywamy keksami. Tradycja wypieków tych ciasteczek przywędrowała do nas z Moraw. Zwykle przed świętami Bożego Narodzenia, w każdym domu wypieka się średnio 10-15 rodzajów takich keksów. Gdzieś 3 tygodnie przed Bożym Narodzeniem panie zaczynają się tym zajmować. Spędzają w ten sposób bardzo aktywnie swoje popołudnie albo wieczory. Im ciasteczko, im keks mniejszy, tym mający większe znaczenie. Każde ciasteczko jest innego kształtu i innego smaku. Cały kunszt i to bogactwo polega na sposobie ozdabiania – mówi Marcela Szymańska.

Tradycyjne smaki inaczej

Kiedyś jeden znany czeski kucharz powiedział: karmienie ludzi to nie praca, to powołanie – mówi Pavel Šišma, który w Bedřichovie serwuje polskim i czeskim turystom smaki tradycyjne w nowoczesnym wydaniu. Piękno Gór Izerskich, spokojna okolica, miłość do kuchni i niespotykany smak potraw, które na polsko-czeskim pograniczu królują od dawna – to kwintesencja tego, co czeka na turystów w bistro Malinik.

Kulinarne wariacje w Beskidach

Tradycyjne beskidzkie smaki serwuje swojej rodzinie i nie tylko kucharz rodem z Beskidów – Pavel Karch. W swojej kuchni stawia na tradycję i chociaż niektórych może to dziwić, hoduje także… ślimaki. – Wbrew pozorom mięso ślimacze jadano tutaj już dawno. W czasach wielkiego głodu to ślimaki ratowały ludzi przed śmiercią głodową. Nie brakowało także hodowli w klasztorach, potem to jakoś zanikło, ale dziś ślimaki wracają na czeskie, polskie i europejskie stoły, np. w zalewie z serem od beskidzkich owiec, które pasą się na tamtym pagórku – mówi Pavel Karch, wskazując jedno ze wzniesień polsko-czesko-słowackiego trójstyku.