Kultura w walce ze złem

Było jeszcze ciemno, kiedy rankiem 2 listopada 1989 Jan Král wysiadł z pociągu na dworcu w Boguminie. Podróżował na Festiwal Czechosłowackiej Sztuki Niezależnej do polskiego Wrocławia. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, do jakich wydarzeń dojdzie w Czechosłowacji niecałe dwa tygodnie później. 17 listopada 1989 roku rozpoczęła się w Pradze „aksamitna rewolucja“. Zapoczątkowała demokratyczne zmiany i bez rozlewu krwi doprowadziła do upadku systemu komunistycznego w Czechosłowacji.

Przyjechał z Ostrawy. W ten mglisty poranek skierował się w stronę starego Bogumina. Stalowy most przez Odrę łączył w tym miejscu Czechosłowację i Polskę. Na punkcie kontrolnym pokazał swój paszport i fałszywe zaproszenie- dokument uprawniający do odwiedzenia za granicą krewnych, których nie znał, ponieważ nie miał w Polsce żadnej rodziny. Bez niego nie zostałby wpuszczony.

Sygnatariusz Karty 77, prześladowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa a także karany za działalność antypaństwową do końca nie wierzył, że przejdzie na drugi brzeg Odry. Strażnik graniczny rzucił okiem na jego dokumenty i wpuścił Honzę na most.

„Szedłem po moście i co chwila oglądałem się za siebie. Miałem dziwne uczucie, jakby do mnie ktoś z tyłu mierzył z pistoletu. Że nagle padnie wystrzał i będzie koniec. Jednak nic się nie stało. Za chwilę znalazłem się w Chałupkach.”

Kupił w kiosku papierosy Popularne, zapalił mocną tabakę i czekał. Kiedy na umówione miejsce przyjechał stary samochód marki Škoda 100 a w nim koledzy z Rychwałdu, wiedział, że się udało. Wskoczył do samochodu i beztroska jazda mogła się zacząć.

Polska była już wtedy prawie wolna. W parlamencie zasiadali członkowie Solidarności, za dwa dni miał rozpocząć się we Wrocławiu Festiwal Czechosłowackiej Sztuki Niezależnej. Mądrze podjąłem decyzję wyruszenia w drogę dwa dni wcześniej, bowiem czechosłowackie Służby Bezpieczeństwa wiedziały o festiwalu i przygotowały na granicy z Polską manewry policyjne.

Największymi gwiazdami Festiwalu Czechosłowackiej Sztuki Niezależnej 4 listopada 1989 roku we Wrocławiu byli pieśniarze Karel Kryl , Vlasta Třešňák i Jaroslav Hutka. Kryl przybył z Monachium, Třešťák ze Szwecji a Hutka z Holandii. Polacy przyjęli ich z otwartymi ramionami. „Byli niezwykle gościnni, zapraszali Czechów do swoich domów, proponowali nocleg, chociaż w ogóle ich nie znali – wspomina Jaroslav Hutka. Kiedy Karel Kryl zaczął śpiewać swe piosenki po polsku, publiczność oszalała.

W festiwalu uczestniczyło także małżeństwo Lipowskich. Zofia Tarajło-Lipowska urodziła się we Wrocławiu, wystudiowała język czeski i została bohemistką. Jarosław Lipowski pochodzi z Nawsia koło Jabłonkowa, wystudiował język polski i jest polonistą. Zofia i Jarosław prowadzili konferansjerkę festiwalu. „Nigdy nie zapomnę tego, jak język czeski przeplatał się z językiem polskim. Wszyscy rozumieliśmy się nawzajem, jakbyśmy mówili jednym językiem–opowiada Jarosław Lipowski.

Na długo przed koncertem na granicy polsko czeskiej wrzało. Przede wszystkim w Karkonoszach, ale też w Beskidach przemycano książki zakazanych autorów czeskich – Kundery, Hrabala, Havla i innych. Przebiegało to w ten sposób, że na umówione miejsce przyniesiono z jednej i drugiej strony identyczne plecaki, które sobie później kurierzy wymianili. W ten sposób przewożono nie tylko książki, ale również ulotki i materiały do druku. Cenionym towarem była też muzyka.

Współpraca czechosłowackich i polskich grup opozycyjnych rozpoczęła się w latach 70-tych ubiegłego wieku. Na tzw.zielonej granicy spotykały się takie osobistości jak Václav Havel, Marta Kubišová, Jacek Kuroń czy Adam Michnik. Współpraca zaowocowała na początku lat 80-tych powstaniem polsko-czesko-słowackiej Solidarności. Były organizowane happeningi, głodówki, demonstracje uliczne i akcje kulturalne.

Upadek reżimu totalitarnego nie oznaczał jednak końca Solidarności. Stopniowo kończyła się jej rola polityczna, a ośrodkiem zainteresowania stawała się kultura. Bardzo aktywni byli działacze zaolziańscy. W roku 1990 odbyła się pierwsza edycja festiwalu teatralnego. W późniejszych latach zrodził się festiwal filmowy oferujący najciekawsze filmy kimenatografii polskiej i czeskiej.

Po upadku komunizmu zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nasza rola spoczywa w tworzeniu pomostu między naszymi narodami właśnie poprzez kulturę. „Ten temat był mi bliski, więc zaczęłam przygotowywać festiwal filmowy. Zawsze lubiłam kino, a przeciętny Polak zna tylko filmy Formana, Menzla, Kachyni – mówi Jolanta Dygoś, dyrektorka festiwalu filmowego Na granicy. Liczba pokazywanych filmów systematycznie rosła, pojawiały się takie nazwiska jak František Vláčil czy Vojtěch Jasný.

„Mieliśmy ogromne szczęście, że na pierwszej edycji Kina na granicy w 1999 roku pojawili się wspaniali twórcy : Zelenka, Hřebejk, Ondříček. Wtedy jeszcze bez problemów mogliśmy wyświetlać ich filmy, dziś już organizatorzy muszą o nie zabiegać. Myślę więc, że mamy wielkie zasługi w popularyzacji czeskiej kinematografii w Polsce – dodaje.